Herstoria o kobiecym ,,męstwie”. Celina Romańska z Pyskowic.

Pani Celina mieszkała na poddaszu w Domu Nauczyciela (ulica Traugutta 2). Miała malutkie mieszkanko a w nim wielki fortepian. Prawdziwy. Była zapraszana na świętowanie Dnia Nauczyciela.
,,Dzień dobry Pani. Nie wiem czy nadal poszukuje Pani kobiet z Pyskowic? Mam jedną herstorię - pani Celiny Romańskiej, nauczycielki i mieszkanki Pyskowic. Wieloletniej sąsiadki moich rodziców, w moich pyskowickich czasach do roku 1982. Pani Celina była rencistką, a w czasie wojny ukrywała Żyda, pana Izydora Zwerlinga. Została upamiętniona przez Instytut Yad Vashem. Serdecznie pozdrawiam, Maciej Macowicz"

Taką wiadomość dostaję pewnego listopadowego popołudnia.

Dzielna kobieta. Myślę o tym czym jest męstwo i jak je nazwać w kontekście kobiecym.

O kobiecej odwadze i kobiecym męstwie pisałam wielokrotnie. Teraz przypomniała mi się Marta o której opowiadała pani Donata przy okazji herstorii siostry Sigisberty z Toszka.

Marta Mrosek wraz z mężem prowadziła warsztat samochodowy naprzeciwko szpitala w Toszku. Ruskim czasem popsuł się samochód i przyprowadzali go więźniowie. I ona dawała im po kryjomu jedzenie - chleb, ziemniaki.

Zarówno te drobne jak i ,,wielkie męskie'' gesty zmieniają świat.

Czas zatem na kolejną herstorię dzielnej kobiety.



Świadectwo pani Celiny Romańskiej:

,,Przed ostateczną deportacją Żydów z Radziechowa, kierownik tamtejszej piekarni, niejaki Cybulski, prosił mnie i moją znajomą – nieżyjącą już obywatelkę Jaśkiewicz – o przechowanie u siebie obywatela Zwerlinga Izydora, pracującego w tej piekarni. Ja i Józefa Jaśkiewicz po wzajemnym porozumieniu się zgodziłyśmy się na tę prośbę, gdyż ludzie narodowości żydowskiej znajdowali się wówczas w sytuacji bez wyjścia i bez pomocy Polaków skazani byli na pewną zagładę.” – pisała Celina Romańska z Pyskowic w oświadczeniu złożonym w 1964 roku w Archiwum ŻIH.

Radziechów to miasto, obecnie w obwodzie lwowskim Ukrainy, przed wojną należące do Polski. Romańska była nauczycielką szkoły podstawowej, Jaśkiewicz – krawczynią.

Izydor Zwerling ukrywał się z pomocą Polek od listopada 1942 roku do wkroczenia Armii Czerwonej w lipcu 1944 roku. Obie kobiety zapłaciły dużą cenę za życie w nieustającym napięciu. Wiemy o ich późniejszych kłopotach ze zdrowiem fizycznym ale też możemy sobie wyobrazić ogromny stres jaki odcisnął piętno na ich psychice. Pani Celina stała się przedwcześnie staruszką niezdolną do zarobkowania i przeszła na rentę.

Izydor Zwerling pisze, że nawet już po wyzwoleniu kobiety opiekowały się nim ponieważ był w złym stanie fizycznym i psychicznym. Wspomina też o sytuacji w której mieszkanie jednej z kobiet zajął niemiecki lekarz, co jeszcze bardziej spotęgowało strach i poczucie zagrożenia.

Pani Celina:

,,W domu, w którym ja mieszkałam, znajdował się pod podłogą schron, który służył ob. Zwerlingowi za schronienie. Pomiędzy mną a Józefą Jaśkiewicz ułożyliśmy podział czynności związanych z przechowywaniem ob. Zwerlinga, w ten sposób, że Jaśkiewicz pracując zawodowo jako krawczyni zdobywała środki na utrzymanie, ja natomiast prowadziłam gospodarstwo domowe, starałam się o zdobycie żywności i pilnowałam, aby o przechowaniu ob. Zwerlinga nie dowiedział się ktoś niepowołany. Zbierałam również informacje o zamierzanych akcjach Niemców, aby nie dać się zaskoczyć niespodziewanym najściem Niemców”.

I jeszcze:

,,Niemcy, chcąc wyłapać ukrywających się Żydów, urządzali komisyjne oględziny mieszkań i sprawdzali ilości zamieszkałych osób. (…) Pewnego razu przyszli do nas rzekomo szukać swoich kolegów. Ob. Zwerling znajdował się w tym czasie w kuchni i spożywał posiłek. Dosłownie w ostatniej chwili wyskoczył na stryszek i tam się ukrył, a myśmy zdrętwiały z przerażenia”.

(Link do całej opowieści: https://www.jhi.pl/artykuly/pomoz-odnalezc-rodziny-sprawiedliwych-wsrod-narodow-swiata,5070)



Pytam pana Macieja jak zapamiętał panią Celinę. Jaką kobietą była? Jak się ,,nosiła''?

Pani Celina należała do pokolenia nauczycieli, które zaczęło pracować jeszcze przed wojną. Pyskowiccy nauczyciele – mama Macieja Macowicza, stryjenka i stryj też, ale przede wszystkich to starsze pokolenie. Celina Romańska była z pokolenia nauczycieli "pionierów" jak państwo Bojanowscy, pani Czechowa, pani Czerniakowa czy pani Miśniakiewiczowa (wspomina Maciej Macowicz).

Pani Celina mieszkała na poddaszu w Domu Nauczyciela (ulica Traugutta 2). Miała malutkie mieszkanko a w nim wielki fortepian. Prawdziwy. Była zapraszana na świętowanie Dnia Nauczyciela.

,,Pani Celina miała kotkę Kasię, trochę dziką. Przychodziła do moich rodziców obejrzeć program telewizyjny (telewizora sama nie miała).''

Celina Romańska została pochowana na Cmentarzu Lipowym w Gliwicach.

Herstoria kobiecego męstwo. Ale też siostrzanego wsparcia obu kobiet (ale to już jest materiał na inną herstorię). Działanie. Sprawczość. Potem zwykłe życie. Bez fajerwerków i wielkich słów.

Czytałam kiedyś książkę ,, Przecież ich nie zostawię. O żydowskich opiekunkach w czasie wojny” pod redakcją Magdaleny Kicińskiej i Moniki Sznajderman do której posłowie napisała Hanna Krall. Długo szukałam tej książki w pudłach jeszcze nie rozpakowanych po przeprowadzce.

Hanna Krall:

,,To nieprawda, ze zło jest banalne. Zło jest kunsztowne i wyszukane. Pyszni się, kryguje. Dba o pointy. Zło mówi: Wstań, kolego, dosyć się już nażyłeś. Teatralnym gestem trąca pejczem człowieka leżącego na ziemi. Wstań, kolego, mówi w jidysz. (…)

To dobro jest banalne. Niepozorne, niepokaźne. Czasami nazwiska pozbawione, czasami imienia."

Pani Celino z Pyskowic, dziękujemy za dobro, męstwo i odwagę!

Tekst powstał w ramach projektu „DRAMATON festiwal literacki nad Dramą” dofinansowanego z budżetu Samorządu Województwa Śląskiego.

Grudzień 2023 r.
Katarzyna Szota-Eksner
Geek Factory