Herstoria Teresy Szymońskiej z Sośnicowic

Na wakacje do Sierakowic do dziadków jeździliśmy, bo tam było duże gospodarstwo. Kiedyś to było lepiej, lataliśmy całą gromadą dzieciaków na podwórku. Teraz dla dzieci to kara odejść od laptopa i wyjść na podwórko.
Na nasze Sośnicowice mówiło się ,,miasteczko’’ i na pamiątkach komunijnych z 1910 roku jest nawet zapisane ,,w miasteczku’’. (Pokazuje mi pani Teresa). Jeszcze do tej pory starzy mieszkańcy mówią – jadę do miasteczka.
(Pani Teresa zamyśla się.)
Na spotkanie z panią Teresą Szymońską wpadam spóźniona. Jest początek sierpnia. Duszno ale zbiera się na deszcz. Mam trudny życiowy czas i kiedy zdyszana staję w progu Izby Tradycji w Sośnicowicach to wita mnie kojący i ciepły uśmiech pani Teresy. Zastawiony stół – czekają na mnie pyszne pączki. Okrągły chleb z tłustym autorstwa pani Teresy i ogórki przez nią kiszone. Tak to kiedyś ludzie zasiadali do stołu. Naprawdę czuję się otulona i zaopiekowana. Dopiero po chwili rozglądam się po Izbie…



Zaczynamy naszą rozmowę od opowieści Pani Teresy o wolontariacie jaki pełni od 2013 roku w gliwickim hospicjum. A potem już wszystko płynie. Uspakajam się. W Izbie unoszą się dusze przodków, zgromadzone przedmioty opowiadają swoja historię – stary kredens, kamień graniczny z 1869 roku, pamiątka ślubna z 1922 roku. Jest ich bardzo dużo.

Ta Izba to jest pani inicjatywa?
Jak to się zaczęło?

Kilkanaście lat temu ludzie zaczęli wyburzać stodoły i szopy a tam przecież zgromadzone były skarby naszej przeszłości. Pytałam jednego a potem drugiego sąsiada co z tym będą robić.

Chciałam to wszystko ocalić od zapomnienia.

Potrzebne było miejsce w Sośnicowicach, zaczęłam więc chodzić do naszego burmistrza i prosić o to żeby wyznaczył miejsce dla tych wszystkich pamiątek.

Tu gdzie teraz jesteśmy kiedyś było przedszkole ale w planach była już budowa nowego. Wracam wspomnieniami do początku lat siedemdziesiątych - nie przyjęli mnie do tego przedszkola. Pamiętam drzwi i jak stałam z mamą i tyle zabawek, nawet wózek dla lalek był, ale pani dyrektor powiedziała, że przedszkole jest dla dzieci, których mamy pracują. I w następnym roku moja mama się zatrudniła ale znowu mnie nie przyjęli , bo okazało się, że przedszkole jest tylko dla dzieci, których mamy idą do pracy na rano. Skończyło się wielkim płaczem, jednak po wielu latach i tak tu trafiłam. I jestem, w tej izbie. Wybudowano nowe przedszkole a ja dostałam klucze do izby. Wszystko się ułożyło. (Śmiejemy się.)

I tak się zaczęło – najpierw ustawiłam meble po mojej babci, na początku było pustawo teraz to już jest za mało miejsca.

Dużo się tutaj dzieje. Warsztaty – palmy wielkanocne, kruszonki, pierze skubaliśmy i były programy w telewizji między innymi w TVP Katowice.
Pani Kasiu, bo ja mam w domu gęś, która ma dwadzieścia jeden lat.

Królowa Gęś.

Jak to jest możliwe, że gęś żyje tak długo? – pytam.
Bo to jest gęś wiejska nie z inkubatora tylko taka prawdziwa wysiedziana gęś.
Gęsi są przyjazne i bardzo się przywiązują do właściciela. Nasza gęś co roku znosiła jaja a jak już nie było gęsiora to kupiłyśmy na targu z mamą dwie, trzy gąski i podkładałyśmy jej. I ona je wychowywała. A teraz ma u nas dożywocie. Ona się ma tak u nas jakby była w domu spokojnej starości (śmiejemy się obie). Jest już ślepa i kulawa, taka staruszka z niej.
Na skubanie pierza to ja ją przyniosłam i w koszyku sobie siedziała a panowie z telewizji przecierali oczy ze zdumienia.

I taka poduszka powstała (Pani Teresa pokazuje piękną poduchę).
Przychodzą tu też dzieci ze szkoły i robimy razem cały ceremoniał kiszenia kapusty – maszynkę mam do szatkowania, potem do beczki, ubijamy i do słoików. Niech dzieci wiedzą jak smakuje prawdziwa kiszona kapusta a nie taka ze sklepu.

Organizuję też w dzień Wigilii kolację dla osób samotnych. Ostatnio było nas ponad dwadzieścia osób, ledwie się zmieściliśmy. W domu gotuję moczkę w dziesięciolitrowym garze. Pierniki też piekę. W czasie pandemii rozwoziłam kolację po domach. Takie ważne rzeczy się tutaj dzieją.

Co ja mam jeszcze pani powiedzieć?
O sobie proszę mi opowiedzieć (i pani Teresa się śmieje.)
Skąd się pani taka wzięła? (Pytam.)

Moje korzenie są tutaj z Sośnicowic.
Mam dwóch starszych braci. Byłam najmłodsza i teraz to się śmiejemy ale jak byłam mała to mój starszy brat zawsze mi coś psocił. Pajęczyny były w wychodku z desek i on mnie straszył tymi pajęczynami. Tyle zabawy z tym było.

Na wakacje do Sierakowic do dziadków jeździliśmy, bo tam było duże gospodarstwo. Kiedyś to było lepiej, lataliśmy całą gromadą dzieciaków na podwórku. Teraz dla dzieci to kara odejść od laptopa i wyjść na podwórko.
Na nasze Sośnicowice mówiło się ,,miasteczko’’ i na pamiątkach komunijnych z 1910 roku jest nawet zapisane ,,w miasteczku’’. (Pokazuje mi pani Teresa). Jeszcze do tej pory starzy mieszkańcy mówią – jadę do miasteczka.
(Pani Teresa zamyśla się.)

A potem oglądamy piękne zdjęcia ze żniw i też czarno-białe, jakby zrobione ze sto lat temu. Taki projekt napisałam ,,Ocalić od Zapomnienia” . Kartofle kopaliśmy i kosą kosiliśmy. (Oglądam zdjęcia i nagle ze wzruszeniem przypominam sobie swoje wakacje na wsi. I żniwa i zapach siana.)

Jak zakładam śląski strój to ponoć wyglądam jak moja praoma. (Przerywa moje wspomnienia Pani Teresa).

Ta izba to jest taki mój drugi dom. Sama pani widzi.

I jeszcze mój tornister ze szkoły podstawowej. Oglądamy zeszyty, elementarz Falskiego, tarczę szkolną (i przypomina mi się moja czerwona tarcza - wzorowy uczeń). Jest jeszcze pierwszy kalkulator - tak mamę prosiłam, że w końcu mi kupiła. Wszystko się bardzo szanowało. Inne czasy. Inne myślenie.

Świadectwo szkolne z 1913 rok od mojego dziadka po niemiecku, tyle lat, ponad sto i nie wyblakło, atrament jest widoczny .(Czy nasze zdjęcia i rzeczy przetrwają – zastanawiam się).

Tutaj mam korzenie i nie dam się przesadzić.
Każdego tutaj znam. Byłam przewodniczącą Rady Mieszkańców aż zostałam wybrana na Radną Powiatu. Wszystkich ludzi tutaj bardziej poznałam. Dobrze mi tu.

Przez pandemię dużo rzeczy upadło. W kole seniora została nas garstka.
Co nas jeszcze czeka? Tego nie wiemy.

I jeszcze chwilę rozmawiamy o trudnej powojennej historii Sośnicowic.

W 1945 roku weszły tutaj wojska ruskie. Nasz rynek został cały wypalony, tylko jedna kamienica została. Babcia nigdy nie chciała o tym czasie mówić – albo zamilkła albo zmieniła temat. (Strach, który pozostał.)

Chodzimy po Izbie – sypialnia i łóżko z rzeźbionymi kulami, twardy materac, pierzyna, poduszka ułożona na środku łóżka.
Kiedyś się cerowało wszystko, nawet skarpetki, a teraz się wyrzuca. W szafie są rzeczy, które pachną przeszłością.

Moja babcia chodziła do niemieckiej szkoły i do końca życia jak trzeba było coś policzyć to po niemiecku liczyła, bo wtedy była pewna, że dobrze policzyła. (Wracamy do trudnych opowieści).

Dziadek był wywieziony z Sierakowic do Rosji w 1945 roku ale szczęśliwie wrócił. Chcieliśmy żeby nam poopowiadał, ale nigdy nie chciał. Widzieliśmy, że myślami jest daleko i wtedy milczał. Podobno uratowało go to, że jadł pokrzywy, dawali im niedogotowaną kapustę i do końca życia wychodził z domu jak się w domu gotowała kapusta i zapach poczuł. Listki obrywał z tych pokrzyw. A ile osób zmarło w transporcie, jechali ponad dziesięć dni…

Co tam działo w głowie, w psychice tych ludzi?
Skąd ta siła, żeby przetrwać?
Ciężkie czasy tutaj na Śląsku.
Ludzie wystraszeni. Wystraszony jak po rusach – tak moja babcia mówiła. My dzieci to powtarzaliśmy i dopiero po czasie zrozumieliśmy co to znaczyło. To jest bardzo mocne.

Ci ludzie, którzy przeżyli wojnę byli tak wystraszeni.
Trauma, która płynie w krwiobiegu. Nie-do-opowiedzenia.
I mam nadzieję, że ta wojna, które teraz trwa szybko się skończy.



Żegnamy się ciepło. Pani Teresa pakuje mi na drogę chleb ze smalcem i ogórki kiszone. Na pewno mogłabym wymienić jeszcze wiele zasług i działań, które podejmuje pani Teresa. I nagród, które dostała. Ale chyba najbardziej zależy mi na uchwyceniu chwili i atmosfery, którą tworzy Pani Teresa Szymońska w Izbie Tradycji w Sośnicowicach.



mam nadzieję że w dniu
w którym będziesz miała wszystko
nie zapomnisz czasów kiedy nie miałaś nic (rupi kaur)

Tekst powstał w ramach projektu ,,(Nie)znane - ważne postaci z powiatu gliwickiego'' XIV Konferencja Regionalna organizowana przez Bibliotekę w Toszku.





Grudzień 2023 r.
Katarzyna Szota-Eksner

Galeria

Geek Factory