Rzeczy, których nie wyrzuciłam...

Mama mojego taty pochodziła z Sosnowca. Jako młoda dziewczyna pojechała do pracy do Niemiec. Rodzina babci była bardzo biedna. Kiedy wróciła wydano ją szybko za mąż.
Mój dziadek był kowalem.
Zamieszkali razem z babcią w malutkiej wiosce na jurze krakowsko-częstochowskiej.
Najpierw urodziła się dziewczynka, która niestety podczas wojny zmarła. Podobno zaziębiła się w trakcie nalotu bombowego, który to ze swoją mamą przesiedziały w zimnej piwnicy u sąsiada.

Babcia próbowała ratować córkę. Załadowała ją na plecy i poszła na nogach kilkanaście kilometrów do najbliższego szpitala. Niestety było już za późno - dziewczynka dostała zapalenia płuc i zmarła.

Rok później urodził się mój tato.

Jak przez mgłę przypominam sobie dom babci i dziadka. Pamiętam obraz, który wisiał w tak zwanym pokoju gościnnym. To była zresztą tylko reprodukcja a nie jakiś tam prawdziwy obraz.
Na jego pierwszym planie na samym wzgórzu straszyło otwartymi okiennicami ponure zamczysko. Na dole u podnóża paliło się ognisko przy którym ogrzewał się mężczyzna.
Musiał być bardzo samotny a w zamku nie czekało na niego nic dobrego - tak wtedy myślałam. Na pewno miał zmarznięte dłonie a krajobraz wokół był nieprzyjazny i zimowy. Ognisko było jedynym punktem, który rozświetlał tą ponurą atmosferę.

Co się stało z tym obrazem?

,,Ale przedmioty szykowały się do walki. Zamierzały stawić opór. Moja matka
szykowała się do walki.
- Co z tym wszystkim zrobisz?
Wiele osób stawia to pytanie. Nie znikniemy bez śladu. A nawet jak znikniemy, to zostaną nasze rzeczy, zakurzone barykady.''

(Wczoraj poczułam, że powinnam odszukać obraz. Tylko gdzie mam go szukać? Na czyim strychu? W czyjej piwnicy?)

Dom po dziadkach został szybko sprzedany, nigdy już potem nie pojechałam w tamte okolice.

Wczoraj mój mąż wyszukał na mapie google TO miejsce. Wirtualnie podeszliśmy bliżej.
Dom był taki jak go zapamiętałam. Stał na zakręcie i pochylał się na bok. Za domem rosły wysokie trawy.

Ostatni raz kiedy widziałam moją babcię to stała na progu, pochylona i zgarbiona.
Tak samo jak jej dom.

,,Dopiero martwych ludzi mamy na własność, zredukowanych do jakiegoś obrazu czy kilku zdań. Postaci w tle. Teraz już wiadomo - byli tacy albo śmacy. Teraz możemy podsumować całą tę szarpaninę. Rozplątać niekonsekwencje. Postawić kropkę. Wpisać wynik.''

TO nachodzi jak małe tęsknoty czy krótkie tęsknoty, co to Prońko o nich śpiewała.
Albo jakiś nagły błysk-wspomnienie z młodości. Chociaż jesteśmy już przecież tacy duzi.

Zawsze kiedy jest mi smutno, bo przemijam, to myślę wtedy o tych co już przeminęli i o tym co przeminęło.

I że nic się przecież takiego wielkiego nie stało!

Cytaty pochodzą z książki Rzeczy, których nie wyrzuciłem Marcina Wichy.

Grudzień 2018 r.
Katarzyna Szota-Eksner
Geek Factory