Podróż cz. 1
Tak naprawdę to nie wiem co czuje Baca. Nie wiem co czują mnisi wyśpiewujący swoje pieśni w tak obcym mi języku. Jak im jest w ich życiu?
Na horyzoncie widać bacę i stado owiec. Z drugiej strony góry. Rozdzierająca przestrzeń.
Baca mówi coś do nas po rumuńsku. My do niego po polsku. Pełne zrozumienie.
Pies obwąchuje się z psami pasterskimi. Ustalają warunki i odchodzą w swoje strony.
Rozbijamy namiot. Zapada zmrok.
Rano czytam Rozmowy o kryzysie i przemianie Bartłomieja Dobroczyńskiego i Agnieszki Jucewicz.
,,Ascezy to sytuacje, w których się czegoś wyrzekamy, pozbawiamy jakiejś przyjemności. Nie podążamy wtedy za impulsami striatum, czyli ciała prążkowanego w naszym mózgu, które jest jak rozszalałe niemowlę i bez ustanku domaga się jedzenie, seksu, uznania, miłości, lajków, pieniędzy. Słowem, wszystkiego, co stanowi jakąś gratyfikację - tylko z tej gratyfikacji rezygnujemy.”
Jednak pisząc tutaj o podróży, myśląc o lajkach i nie-lajkach - kroję bakłażana na skraju lasu nieopodal klasztoru a głos śpiewających mnichów niesie się ponad lasem i moimi myślami.
(Klasztor Oaşa Mănăstirea Oașa - zjechaliśmy do niego z trasy Transalpina.)
Rano budzą nas dzwoneczki - obok przechodzi stado krów.
Śpimy w samochodzie, tuż przy linii lasu z widokiem na jezioro i góry.
Tak naprawdę to nie wiem co czuje Baca. Nie wiem co czują mnisi wyśpiewujący swoje pieśni w tak obcym mi języku. Jak im jest w ich życiu?
Dziś kolejny nocleg w starym sadzie gdzieś na południu Rumunii. W nocy wyją szakale (co jest nieco przerażające). W dzień słychać dźwięki z wioski - dzwoneczki krów i szczekanie psów (co jest bardzo uspakające).
PS Podróżujemy 25 - letnim Galloperem, którego Grzegorz od lat remontuje samodzielnie, śpimy wyłącznie na dziko. Gotujemy posiłki przy użyciu butli gazowych (mamy nawet patelnię grilową).
Baca mówi coś do nas po rumuńsku. My do niego po polsku. Pełne zrozumienie.
Pies obwąchuje się z psami pasterskimi. Ustalają warunki i odchodzą w swoje strony.
Rozbijamy namiot. Zapada zmrok.
Rano czytam Rozmowy o kryzysie i przemianie Bartłomieja Dobroczyńskiego i Agnieszki Jucewicz.
,,Ascezy to sytuacje, w których się czegoś wyrzekamy, pozbawiamy jakiejś przyjemności. Nie podążamy wtedy za impulsami striatum, czyli ciała prążkowanego w naszym mózgu, które jest jak rozszalałe niemowlę i bez ustanku domaga się jedzenie, seksu, uznania, miłości, lajków, pieniędzy. Słowem, wszystkiego, co stanowi jakąś gratyfikację - tylko z tej gratyfikacji rezygnujemy.”
Jednak pisząc tutaj o podróży, myśląc o lajkach i nie-lajkach - kroję bakłażana na skraju lasu nieopodal klasztoru a głos śpiewających mnichów niesie się ponad lasem i moimi myślami.
(Klasztor Oaşa Mănăstirea Oașa - zjechaliśmy do niego z trasy Transalpina.)
Rano budzą nas dzwoneczki - obok przechodzi stado krów.
Śpimy w samochodzie, tuż przy linii lasu z widokiem na jezioro i góry.
Tak naprawdę to nie wiem co czuje Baca. Nie wiem co czują mnisi wyśpiewujący swoje pieśni w tak obcym mi języku. Jak im jest w ich życiu?
Dziś kolejny nocleg w starym sadzie gdzieś na południu Rumunii. W nocy wyją szakale (co jest nieco przerażające). W dzień słychać dźwięki z wioski - dzwoneczki krów i szczekanie psów (co jest bardzo uspakające).
PS Podróżujemy 25 - letnim Galloperem, którego Grzegorz od lat remontuje samodzielnie, śpimy wyłącznie na dziko. Gotujemy posiłki przy użyciu butli gazowych (mamy nawet patelnię grilową).