Czy jest pan szczęśliwy...?
Bo ludzie często projektują swoje lęki na innych. Doradzają nieproszeni. Kompulsywnie mówią o rzeczach, które ich przerażają. Albo rozpaczliwie szukają rozmówcy do tylko swoich tematów.
,,Czy ma pani dzieci?
A dlaczego pani nie ma dzieci?”
W jednym ze swoich felietonów (w poniedziałek czytałyśmy go na jodze) Justyna Kopińska opisuje rozmowę z taksówkarzem, który bezceremonialnie wypytuje ją o różne osobiste kwestie.
,, Pewnie myśli pani tak jak ja wtedy...
Byłem przekonany, że dzieci nie są robotne. Są obciążeniem, tylko w życiu zamieszanie robią.
(...)
Więc myślałem, że nie potrafią pracować. A tu...! Moja córeczka ma siedem lat i już całe mieszkanie nam ogarnia. Odkurza, myje podłogę.”
Bo ludzie często projektują swoje lęki na innych. Doradzają nieproszeni. Kompulsywnie mówią o rzeczach, które ich przerażają. Albo rozpaczliwie szukają rozmówcy do tylko swoich tematów.
Do sklepu zoologicznego w Pyskowicach wpadam jak zawsze zziajana. W biegu. Z rozwianym włosem.
- Poproszę sianko dla świnki. I zioła.
- Zioła to dla pani, prawda? - to taki stały rytuał.
Bardzo lubię żartować z właścicielem. I pomimo pośpiechu (mojego, bo właściciel jest bardzo zen) zawsze zamieniamy kilka zdań.
Wczoraj pakując sianko i zioła (sic!) dla świnki ale równocześnie zmierzając tropem felietonu Justyny Kopińskiej zadałam nagłe i niespodziewane pytanie:
- A czy jest pan szczęśliwy?
A dlaczego pani nie ma dzieci?”
W jednym ze swoich felietonów (w poniedziałek czytałyśmy go na jodze) Justyna Kopińska opisuje rozmowę z taksówkarzem, który bezceremonialnie wypytuje ją o różne osobiste kwestie.
,, Pewnie myśli pani tak jak ja wtedy...
Byłem przekonany, że dzieci nie są robotne. Są obciążeniem, tylko w życiu zamieszanie robią.
(...)
Więc myślałem, że nie potrafią pracować. A tu...! Moja córeczka ma siedem lat i już całe mieszkanie nam ogarnia. Odkurza, myje podłogę.”
Bo ludzie często projektują swoje lęki na innych. Doradzają nieproszeni. Kompulsywnie mówią o rzeczach, które ich przerażają. Albo rozpaczliwie szukają rozmówcy do tylko swoich tematów.
Do sklepu zoologicznego w Pyskowicach wpadam jak zawsze zziajana. W biegu. Z rozwianym włosem.
- Poproszę sianko dla świnki. I zioła.
- Zioła to dla pani, prawda? - to taki stały rytuał.
Bardzo lubię żartować z właścicielem. I pomimo pośpiechu (mojego, bo właściciel jest bardzo zen) zawsze zamieniamy kilka zdań.
Wczoraj pakując sianko i zioła (sic!) dla świnki ale równocześnie zmierzając tropem felietonu Justyny Kopińskiej zadałam nagłe i niespodziewane pytanie:
- A czy jest pan szczęśliwy?