Droga cz.3
Świętowanie jest ważne. W każdym czasie. Każdy czas jest ważny. Nadciąga Nowy Rok.
Deszcz w grudniu (o deszczu w grudniu pisał mój ulubiony Stasiuk).
Las w kolorach brązu, głębokiej zieleni i błota. Nie myłam się od wtorku, rano o szyby Galloperka dzwoni deszcz ale jest już cieplej. Cały śnieg stopniał. Sylwestrowy poranek, witaj świecie!
Pałac w Dołhobyczowie sprawia przygnębiające wrażenie. Podobno kupiła go jakaś księżniczka z Kanady ale znowu jest wystawiony na sprzedaż. Zamykam oczy i staram się przywołać świetność tego miejsca.
W drodze po małych dziurawych dróżkach oglądamy film o Norylsku. To moje marzenie ruszyć w taki prawdziwy wschód.
Tymczasem przejeżdżamy przez dwa punkty kontrolne szczegółowo wypytywani o cel naszej podróży - po drugiej stronie Bugu jest już Białoruś.
Stawatycze
Kodeń
Tutaj kończy się nasza wyprawa.
Przejechaliśmy z najbardziej wysuniętego na południowy wschód punktu Polski w Bieszczadach wzdłuż granicy ukraińskiej a potem przez chwilkę białoruskiej trzymając się samej granicy i bardzo lokalnych (czasem nawet leśnych dróżek) przejeżdżając około 650km. Spaliśmy trzy noce w lesie w Galloperze bez ogrzewania ale w dobrych śpiworach, gotowaliśmy głównie na kuchence gazowej oraz na ognisku.
Sylwester spędziliśmy w Kodeniu tuż przy granicy białoruskiej u przeuroczej Agaty, jej opowieść mogłaby stać się kolejną Herstorią niezależnej kobiety.
W Kodeniu jest mnóstwo wojska wszystkie kwatery i miejsca noclegowe są zajęte przez wojsko i nie potrafię niestety myśleć inaczej - to jest stan wojny. Mimo wszystko kupujemy w ostatniej chwili przed zamknięciem lokalnego sklepiku śledzie i wódkę.
Świętowanie jest ważne. W każdym czasie.
Każdy czas jest ważny.
Nadciąga Nowy Rok.
Las w kolorach brązu, głębokiej zieleni i błota. Nie myłam się od wtorku, rano o szyby Galloperka dzwoni deszcz ale jest już cieplej. Cały śnieg stopniał. Sylwestrowy poranek, witaj świecie!
Pałac w Dołhobyczowie sprawia przygnębiające wrażenie. Podobno kupiła go jakaś księżniczka z Kanady ale znowu jest wystawiony na sprzedaż. Zamykam oczy i staram się przywołać świetność tego miejsca.
W drodze po małych dziurawych dróżkach oglądamy film o Norylsku. To moje marzenie ruszyć w taki prawdziwy wschód.
Tymczasem przejeżdżamy przez dwa punkty kontrolne szczegółowo wypytywani o cel naszej podróży - po drugiej stronie Bugu jest już Białoruś.
Stawatycze
Kodeń
Tutaj kończy się nasza wyprawa.
Przejechaliśmy z najbardziej wysuniętego na południowy wschód punktu Polski w Bieszczadach wzdłuż granicy ukraińskiej a potem przez chwilkę białoruskiej trzymając się samej granicy i bardzo lokalnych (czasem nawet leśnych dróżek) przejeżdżając około 650km. Spaliśmy trzy noce w lesie w Galloperze bez ogrzewania ale w dobrych śpiworach, gotowaliśmy głównie na kuchence gazowej oraz na ognisku.
Sylwester spędziliśmy w Kodeniu tuż przy granicy białoruskiej u przeuroczej Agaty, jej opowieść mogłaby stać się kolejną Herstorią niezależnej kobiety.
W Kodeniu jest mnóstwo wojska wszystkie kwatery i miejsca noclegowe są zajęte przez wojsko i nie potrafię niestety myśleć inaczej - to jest stan wojny. Mimo wszystko kupujemy w ostatniej chwili przed zamknięciem lokalnego sklepiku śledzie i wódkę.
Świętowanie jest ważne. W każdym czasie.
Każdy czas jest ważny.
Nadciąga Nowy Rok.