HerStory
zamknij
Dodano do koszyka:
kupuj dalej
idź do koszyka

#Nie jestem feministką#?

W grudniu na jodze w ramach relaksu czytałyśmy cieszący się wielkim uznaniem bestseller z listy New York Timesa, doskonały esej nigeryjskiej pisarki Chimamandy Ngozi Adichie powstały na podstawie prelekcji z konferencji TED.

,,Wszyscy powinniśmy być feministami”.
Szanowne Siostry,

Swego czasu ze zdumieniem przyglądałam się akcji kobiet ze środowisk konserwatywnych.
Akcji pod tytułem #Nie jestem feministką#.

,,Nie-feministki” twierdziły, że feministki są zaniedbane. Nieszczęśliwe. Nie znajdą męża (zdumiewała mnie skomplikowaność procesu szukania męża i dlaczego do jasnej anielki mężowie sami się nie znajdują!)

W grudniu na jodze w ramach relaksu czytałyśmy cieszący się wielkim uznaniem bestseller z listy New York Timesa, doskonały esej nigeryjskiej pisarki Chimamandy Ngozi Adichie powstały na podstawie prelekcji z konferencji TED.

,,Wszyscy powinniśmy być feministami”.

Chimamanda pisze, że kilka lat temu pewien młody dziennikarz oznajmił, że dla ludzi jej książki są za bardzo feministyczne. I że to nie wróży dobrze. I lepiej, żeby nie nazywała się feministką, bo feministki to kobiety nieszczęśliwe.
Od tego momentu pisarka postanowiła zatem nazywać siebie ,,szczęśliwą feministką”.
Potem kolejna osoba poradziła jej żeby unikała tego ,,strasznego” słowa, bo feministki to przecież kobiety, które nienawidzą mężczyzn.
Chimamanda zaczęła wtedy nazywać się ,,szczęśliwą feministką, która nie nienawidzi mężczyzn”.

A potem było już tylko lepiej:
,,szczęśliwa afrykańska feministka, która nie nienawidzi mężczyzn, która lubi malować usta błyszczykiem i nosić buty na wysokim obcasie”.

W książce ,,Wszyscy powinniśmy być feministami” autorka cytuje nieżyjącą już kenijską laureatkę Pokojowej Nagrody Nobla Wangari Maarhai:

,,Im wyżej się zajdzie, tym mniej jest kobiet”.

A przecież (do diaska!) na świecie jest nieco więcej kobiet niż mężczyzn, lecz większość stanowisk związanych z władzą i prestiżem zajmują właśnie mężczyźni.

Myślałam o tym czytając opowieść o niedocenionej matce podwójnej helisy Rosalindzie Franklin.

Rosalinda urodziła się w 1920 roku. Zawsze chciała zostać naukowczynią co było w tamtych czasach bardzo trudne.

Kobietom na uczelniach nie pozwalano nawet podczas lunchu przebywać razem z mężczyznami. Mężczyźni jadali w przestronnym i komfortowym pokoju, a kobiety, niezależnie od pełnionej funkcji, na posiłki musiały udawać się do stołówki studenckiej lub jeść poza instytutem. Rosalinda jednak, mimo braku akceptacji i wsparcia ze strony pracowników uczelni, z dużym powodzeniem prowadziła badania w zakresie rentgenografii strukturalnej i pierwszych wówczas modeli przestrzennych.

W latach 50 badała struktury DNA a w 1952 rok dokonała wielkiego odkrycia, które zostało jej (dosłownie!) ukradzione przez jednego z kolegów. Chodzi o zdjęcie 51 czyli najbadziej znany rentgenogram DNA, które potem Watson i Crick wykorzystali w swoich badaniach, co bezpośrednio przyczyniło się do uzyskania przez nich nagrody Nobla (za prace nad DNA).

Rosalinda szybko zmarła na raka jajników (który był konsekwencją jej prac badawczych) i nigdy nie dowiedziała się, że koledzy widzieli przecież jej zdjęcie i dzięki temu odnieśli sukces!

Oni dostali Nobla a ona odeszła w zapomnienie!

Gdyby przyznawano Nobla pośmiertnie to dostałaby go zresztą dwa razy (to badania Rosalindy nad strukturą wirusa sprawiły, że jej kolega dostał Nobla w 1982 roku.)

Takie herstorie jak ta opowiedziana powyżej sprawiają, że jestem „jeszcze bardziej” feministką!

Pozdrawiam sennie i tradycyjnie znad kapusty i makówek,

Katarzyna Szota-Eksner (szczęśliwa feministka, która nie nienawidzi mężczyzn, maluje usta i paznokcie na kolorowo, spisuje kobiece herstorie i wierzy w ideę siostrzeństwa itd itd )

Ps opowieści o dzielnej Rosalindzie Franklin można posłuchać tutaj
https://youtu.be/BIP0lYrdirI
Polecam!

Styczeń 2019 r.
Katarzyna Szota-Eksner