Nie wolno się bać...
Wracając wśród sierpniowych pól myślę o tym czego się boję, o lękach moich bliskich ale też o tych o których słyszę od moich klientów w gabinecie.
Pełnia sierpnia. Poranna sobotnia joga w parku w Pyskowicach. Czytam kobietom ,,Nie bój się życia”, Katarzyny Miller.
,,Wielu rzeczy, których życie nam dostarcza, w ogóle nie chcemy, udajemy, że ich nie ma, uciekamy przed nimi, a przede wszystkim, boimy się. Starości i starzenia się, śmierci i umierania, choroby, ubóstwa, zdrady, osamotnienia, porażki, błędu, braku wygranych, krytyki, odrzucenia, bezradności…”
Spóźniam się na festiwal w pyskowickiej osadzie wikingów ale i tak oczarowuje mnie las, jeziorko ukryte w lesie i naprawdę nie mogę uwierzyć że mieszkam tak blisko tego pięknego miejsca.
Człowiek spotkany w lesie opowiada mi o pasji z jaką wikingowie zorganizowali festiwal.
I że to ważne żeby w życiu mieć pasję.
I że taka pasja daje nadzieję. Bardzo ciekawa rozmowa to jest.
Wracając wśród sierpniowych pól myślę o tym czego się boję, o lękach moich bliskich ale też o tych o których słyszę od moich klientów w gabinecie.
Sesję jogi w parku kończymy wierszem Franka Herberta, Diuna.
Nie wolno się bać, strach zabija duszę.
Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.
Stawię mu czoło.
Niech przejdzie po mnie i przeze mnie.
A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę.
Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic.
Jestem tylko ja.
,,Wielu rzeczy, których życie nam dostarcza, w ogóle nie chcemy, udajemy, że ich nie ma, uciekamy przed nimi, a przede wszystkim, boimy się. Starości i starzenia się, śmierci i umierania, choroby, ubóstwa, zdrady, osamotnienia, porażki, błędu, braku wygranych, krytyki, odrzucenia, bezradności…”
Spóźniam się na festiwal w pyskowickiej osadzie wikingów ale i tak oczarowuje mnie las, jeziorko ukryte w lesie i naprawdę nie mogę uwierzyć że mieszkam tak blisko tego pięknego miejsca.
Człowiek spotkany w lesie opowiada mi o pasji z jaką wikingowie zorganizowali festiwal.
I że to ważne żeby w życiu mieć pasję.
I że taka pasja daje nadzieję. Bardzo ciekawa rozmowa to jest.
Wracając wśród sierpniowych pól myślę o tym czego się boję, o lękach moich bliskich ale też o tych o których słyszę od moich klientów w gabinecie.
Sesję jogi w parku kończymy wierszem Franka Herberta, Diuna.
Nie wolno się bać, strach zabija duszę.
Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.
Stawię mu czoło.
Niech przejdzie po mnie i przeze mnie.
A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę.
Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic.
Jestem tylko ja.