Pani z biblioteki czyli opowieść o przemijaniu...
Te słowa i cała książka mojego ulubionego psychoterapeuty Irvina Yaloma niosą nadzieję. Szczególnie w sytuacji gdy umiera kobieta w sile wieku i swojej sprawczości.
Pani z biblioteki czyli opowieść o przemijaniu…
,,Ze wszystkich idei, jakie w ciągu lat wykorzystałem, aby przeciwdziałać lękowi przed śmiercią i udręce z powodu przemijania życia, szczególną moc miało pojęcie falowania. Falowanie oznacza, że każdy z nas tworzy wokół siebie koncentryczne koła wpływu, które latami, a nawet na przestrzeni pokoleń, mogą oddziaływać na innych.” (Irvin D. Yalom, Patrząc w słońce)
,,Myśl, że możemy po sobie coś zostawić, nawet bezwiednie, daje sugestywną odpowiedź tym, którzy twierdzą, że skończoność i przemijalność życia odbierają mu sens”.
…
Te słowa i cała książka mojego ulubionego psychoterapeuty Irvina Yaloma niosą nadzieję. Szczególnie w sytuacji gdy umiera kobieta w sile wieku i swojej sprawczości.
Odchodzi nagle.
Tak o Grażynie Ryś pisze dyrektorka biblioteki, w której pani Grażyna pracowała wiele lat:
,,Razem z Grażynką spędziłam w bibliotece prawie 35 lat. Jeszcze emocje nie opadły… Wydaje się, że za chwilę wróci. Poszła na przedłużony weekend majowy a odeszła na zawsze.”
…
Grażyna Ryś – od lat związana z Pyskowicami, doświadczona bibliotekarka, założycielka Dyskusyjnego Klubu Książki. Była bardzo lubiana przez czytelniczki i czytelników.
Tak zapisała się w pamięci Pyskowic: „Kochała ludzi, kochała bibliotekę i książki. Kochała życie. Zapamiętamy ją jako osobę ciepłą, pogodną, życzliwą, wnoszącą w życie biblioteki mnóstwo pozytywnej energii”. A we wspomnieniach znajomych i czytelników pozostała jako „optymistka, wierząca w szczęśliwe zakończenia, uśmiechnięta, piękna w swej dobroci, szczera i prostolinijna”.
Przez lata prowadziła przy Miejskiej Bibliotece Publicznej w Pyskowicach Dyskusyjny Klub Książki. Pomysł oparty był na założeniu, że potrzebne są miejsca w których można rozmawiać o książkach oraz że nie trzeba być krytykiem literackim, by czerpać przyjemność z dyskutowania o literaturze. Działalność pyskowickiego klubu koordynowała Biblioteka Śląska w Katowicach.
Na spotkania klubowicze (stała liczba trzynaście osób!) czekali z niecierpliwością, aby przy „filiżance kawy” i w miłym towarzystwie porozmawiać o książce i jej autorze.
Dyskusje nierzadko były żywiołowe i spontaniczne. Miłośnicy literatury spotykali się w każdą pierwszą środę miesiąca. (Patrzę na zdjęcie klubowiczów zamieszczone w Przeglądzie Pyskowickim – pani Grażyna uśmiecha się jasno, cała grupka odrobinę przejęta, niektórzy trzymają w rękach książki. Jaka świetna ekipa!)
,,Polubiłyśmy się, była niezwykle dyskretna i nienarzucająca swojego zdania. Skromna. Rozumiała czytelników.” Tak o pani Grażynie opowiada jedna z uczestniczek klubu.
Najbardziej pamiętam Jej łagodność dla innych. Tym słowem bym chyba Ją zdefiniowała – wspomina kolejna kobieta.
…
,,Terminu ,falowanie’ używam, aby zaznaczyć, że zostawiamy po sobie coś z życiowego doświadczenia: cechę, wskazówkę, cnotę”. (Irvin Yalom)
Trochę o pani Grażynie opowiedział mi jej wieloletnia przyjaciółka. Dzięki tej rozmowie poznałam początki pracy Grażyny Ryś w bibliotece w Pyskowicach.
Kobieca. Krótka spódnica. Buty na obcasie.
,,Łączyły nas książki i mam wrażenie, że ona te książki wybierała specjalnie dla mnie.” (Myślę o tym ile czytelniczek miało pewnie podobne wrażenie…)
Grażyna była pierwszą znana mi osobą, która weszła na ścieżkę rozwoju osobistego. Przypominam sobie jej afirmacje. Żółty sportowy samochód. A potem dobrego męża afirmowała – to ciąg dalszy wspomnień przyjaciółki z dawnych lat.
Z żółtym sportowym samochodem się nie udało ale z mężem już tak (uśmiechamy się obie). Poznali się na kursie samokontroli umysłu Metodą Silvy. Kupili stary dom, zaczęli go remontować. Dom. Życie rodzinne.
Biblioteka jednak była zawsze jej drugim domem.
Działalność pani Grażyny była nowatorska w tamtych czasach. Ludzie przychodzili do biblioteki po książki, słuchali, włączali się do rozmowy i tworzyła się społeczność.
,,Stawałam po drugiej stronie lady – przychodziłam po książki ale też w kryzysie, po wsparcie.”
Nie tylko po książki przecież przychodziłam – kolejne kobiece wspomnienia.
…
Grażyna Ryś przetrwa w pamięci czytelniczek i czytelników.
Grażyna Ryś. Zapamiętana jako pani z biblioteki w małym śląskim miasteczku. Tyle i aż tyle. Dziękujemy!
,,Ze wszystkich idei, jakie w ciągu lat wykorzystałem, aby przeciwdziałać lękowi przed śmiercią i udręce z powodu przemijania życia, szczególną moc miało pojęcie falowania. Falowanie oznacza, że każdy z nas tworzy wokół siebie koncentryczne koła wpływu, które latami, a nawet na przestrzeni pokoleń, mogą oddziaływać na innych.” (Irvin D. Yalom, Patrząc w słońce)
,,Myśl, że możemy po sobie coś zostawić, nawet bezwiednie, daje sugestywną odpowiedź tym, którzy twierdzą, że skończoność i przemijalność życia odbierają mu sens”.
…
Te słowa i cała książka mojego ulubionego psychoterapeuty Irvina Yaloma niosą nadzieję. Szczególnie w sytuacji gdy umiera kobieta w sile wieku i swojej sprawczości.
Odchodzi nagle.
Tak o Grażynie Ryś pisze dyrektorka biblioteki, w której pani Grażyna pracowała wiele lat:
,,Razem z Grażynką spędziłam w bibliotece prawie 35 lat. Jeszcze emocje nie opadły… Wydaje się, że za chwilę wróci. Poszła na przedłużony weekend majowy a odeszła na zawsze.”
…
Grażyna Ryś – od lat związana z Pyskowicami, doświadczona bibliotekarka, założycielka Dyskusyjnego Klubu Książki. Była bardzo lubiana przez czytelniczki i czytelników.
Tak zapisała się w pamięci Pyskowic: „Kochała ludzi, kochała bibliotekę i książki. Kochała życie. Zapamiętamy ją jako osobę ciepłą, pogodną, życzliwą, wnoszącą w życie biblioteki mnóstwo pozytywnej energii”. A we wspomnieniach znajomych i czytelników pozostała jako „optymistka, wierząca w szczęśliwe zakończenia, uśmiechnięta, piękna w swej dobroci, szczera i prostolinijna”.
Przez lata prowadziła przy Miejskiej Bibliotece Publicznej w Pyskowicach Dyskusyjny Klub Książki. Pomysł oparty był na założeniu, że potrzebne są miejsca w których można rozmawiać o książkach oraz że nie trzeba być krytykiem literackim, by czerpać przyjemność z dyskutowania o literaturze. Działalność pyskowickiego klubu koordynowała Biblioteka Śląska w Katowicach.
Na spotkania klubowicze (stała liczba trzynaście osób!) czekali z niecierpliwością, aby przy „filiżance kawy” i w miłym towarzystwie porozmawiać o książce i jej autorze.
Dyskusje nierzadko były żywiołowe i spontaniczne. Miłośnicy literatury spotykali się w każdą pierwszą środę miesiąca. (Patrzę na zdjęcie klubowiczów zamieszczone w Przeglądzie Pyskowickim – pani Grażyna uśmiecha się jasno, cała grupka odrobinę przejęta, niektórzy trzymają w rękach książki. Jaka świetna ekipa!)
,,Polubiłyśmy się, była niezwykle dyskretna i nienarzucająca swojego zdania. Skromna. Rozumiała czytelników.” Tak o pani Grażynie opowiada jedna z uczestniczek klubu.
Najbardziej pamiętam Jej łagodność dla innych. Tym słowem bym chyba Ją zdefiniowała – wspomina kolejna kobieta.
…
,,Terminu ,falowanie’ używam, aby zaznaczyć, że zostawiamy po sobie coś z życiowego doświadczenia: cechę, wskazówkę, cnotę”. (Irvin Yalom)
Trochę o pani Grażynie opowiedział mi jej wieloletnia przyjaciółka. Dzięki tej rozmowie poznałam początki pracy Grażyny Ryś w bibliotece w Pyskowicach.
Kobieca. Krótka spódnica. Buty na obcasie.
Mały-Wielki Człowiek.
,,Łączyły nas książki i mam wrażenie, że ona te książki wybierała specjalnie dla mnie.” (Myślę o tym ile czytelniczek miało pewnie podobne wrażenie…)
Grażyna była pierwszą znana mi osobą, która weszła na ścieżkę rozwoju osobistego. Przypominam sobie jej afirmacje. Żółty sportowy samochód. A potem dobrego męża afirmowała – to ciąg dalszy wspomnień przyjaciółki z dawnych lat.
Z żółtym sportowym samochodem się nie udało ale z mężem już tak (uśmiechamy się obie). Poznali się na kursie samokontroli umysłu Metodą Silvy. Kupili stary dom, zaczęli go remontować. Dom. Życie rodzinne.
Biblioteka jednak była zawsze jej drugim domem.
Działalność pani Grażyny była nowatorska w tamtych czasach. Ludzie przychodzili do biblioteki po książki, słuchali, włączali się do rozmowy i tworzyła się społeczność.
,,Stawałam po drugiej stronie lady – przychodziłam po książki ale też w kryzysie, po wsparcie.”
Nie tylko po książki przecież przychodziłam – kolejne kobiece wspomnienia.
…
Grażyna Ryś przetrwa w pamięci czytelniczek i czytelników.
Pani z biblioteki.
I pewnie mogłabym drążyć dalej, szukać w jej życiu osobistym, pytać ludzi ale dla mnie najważniejsze jest to, że pozostały po niej fale, wzbudzone przez coś co zrobiła lub powiedziała. Fale, które mogą pomóc innym i pokazać im, jak wnieść do życia sens. I tak jak napisała na moim profilu jedna z kobiet: Kamień rzucony w wodę tworzy koncentryczne kręgi, które przy kamieniu są małe, a im dalej od niego to mają większą średnicę. Tak mi się kojarzą te fale.
I pewnie mogłabym drążyć dalej, szukać w jej życiu osobistym, pytać ludzi ale dla mnie najważniejsze jest to, że pozostały po niej fale, wzbudzone przez coś co zrobiła lub powiedziała. Fale, które mogą pomóc innym i pokazać im, jak wnieść do życia sens. I tak jak napisała na moim profilu jedna z kobiet: Kamień rzucony w wodę tworzy koncentryczne kręgi, które przy kamieniu są małe, a im dalej od niego to mają większą średnicę. Tak mi się kojarzą te fale.
Grażyna Ryś. Zapamiętana jako pani z biblioteki w małym śląskim miasteczku. Tyle i aż tyle. Dziękujemy!