Polska jest piękna! (droga cz.III)
Wczoraj na Trójstyku, który był tymczasowym celem naszej podróży pies Futu nagle i spontanicznie pobiegł w kierunku Federacji Rosyjskiej, (prawie umarłam ze strachu) przedarł się przez płot i zasieki i zniknął w lesie. Wrócił. Wrócił na komendę - wracaj. Trwało to może 2 minuty (dla mnie wieczność). Potem okazało się, że jednak pobiegł na stronę litewska (Trójstyk to punkt stylu trzech granic - polskiej, litewskiej i rosyjskiej.)
Zrealizowaliśmy częściowo nasz projekt objechanie Polski dookoła jak najbliżej pasa granicznego.
Jezioro Gaładuś. Śpimy w namiocie tuz przy brzegu jeziora. Nie ma nikogo. Pusto i cicho.
Często poruszaliśmy się drogami gruntowymi, terenowymi, bez asfaltu, nieutwardzonymi oraz szutrowymi.
Mijaliśmy krowy, bociany, czaple, sarny i inne zwierzątka.
Granica z Białorusią a wcześniej z Ukrainą jest pilnie strzeżona za to wzdłuż granicy z Litwą trwa radosna wymiana dróg, tropów i tylko kolorowe słupki graniczne informują, że jesteśmy w pobliżu granicy.
Wczoraj na Trójstyku, który był tymczasowym celem naszej podróży pies Futu nagle i spontanicznie pobiegł w kierunku Federacji Rosyjskiej, (prawie umarłam ze strachu) przedarł się przez płot i zasieki i zniknął w lesie. Wrócił. Wrócił na komendę - wracaj. Trwało to może 2 minuty (dla mnie wieczność). Potem okazało się, że jednak pobiegł na stronę litewska (Trójstyk to punkt stylu trzech granic - polskiej, litewskiej i rosyjskiej.)
Uff!
Wzdłuż granicy białoruskiej (wcześniej wzdłuż granicy ukraińskiej) towarzyszyła nam rozliczna straż graniczna (raz nawet eskortowała nas do mechanika samochodowego w Krynkach.)
Przesympatyczna rolnik sprzedał nam mleko od szczęśliwej krowy i długo rozmawialiśmy z nim o życiu na Suwalszczyźnie.
Rozbijaliśmy namiot w deszczu i w słońcu, w Bieszczadach za to często spalismy w Galloperze.
W knajpie w Wiżajnach nie było w ogóle turystów. Nie przyjechali w tym roku. To zresztą niestety charakterystyczny stan na ten deszczowy lipiec na ścianie wschodniej.
Przejechaliśmy około 960 km. Rozpoczęliśmy na parkingu Bukowiec w Bieszczadach (tuż przed Beniową, za Sokolikami). Zakończyliśmy (póki co) na Suwalszczyźnie na Trójstyku przy granicy rosyjskiej.
Polska jest piękna!
Jezioro Gaładuś. Śpimy w namiocie tuz przy brzegu jeziora. Nie ma nikogo. Pusto i cicho.
Często poruszaliśmy się drogami gruntowymi, terenowymi, bez asfaltu, nieutwardzonymi oraz szutrowymi.
Mijaliśmy krowy, bociany, czaple, sarny i inne zwierzątka.
Granica z Białorusią a wcześniej z Ukrainą jest pilnie strzeżona za to wzdłuż granicy z Litwą trwa radosna wymiana dróg, tropów i tylko kolorowe słupki graniczne informują, że jesteśmy w pobliżu granicy.
Wczoraj na Trójstyku, który był tymczasowym celem naszej podróży pies Futu nagle i spontanicznie pobiegł w kierunku Federacji Rosyjskiej, (prawie umarłam ze strachu) przedarł się przez płot i zasieki i zniknął w lesie. Wrócił. Wrócił na komendę - wracaj. Trwało to może 2 minuty (dla mnie wieczność). Potem okazało się, że jednak pobiegł na stronę litewska (Trójstyk to punkt stylu trzech granic - polskiej, litewskiej i rosyjskiej.)
Uff!
Wzdłuż granicy białoruskiej (wcześniej wzdłuż granicy ukraińskiej) towarzyszyła nam rozliczna straż graniczna (raz nawet eskortowała nas do mechanika samochodowego w Krynkach.)
Przesympatyczna rolnik sprzedał nam mleko od szczęśliwej krowy i długo rozmawialiśmy z nim o życiu na Suwalszczyźnie.
Rozbijaliśmy namiot w deszczu i w słońcu, w Bieszczadach za to często spalismy w Galloperze.
W knajpie w Wiżajnach nie było w ogóle turystów. Nie przyjechali w tym roku. To zresztą niestety charakterystyczny stan na ten deszczowy lipiec na ścianie wschodniej.
Przejechaliśmy około 960 km. Rozpoczęliśmy na parkingu Bukowiec w Bieszczadach (tuż przed Beniową, za Sokolikami). Zakończyliśmy (póki co) na Suwalszczyźnie na Trójstyku przy granicy rosyjskiej.
Polska jest piękna!