Słońce jednak zachodzi...
Dawno żaden film nie trzymał mnie tak w napięciu. Pełen kontrastów i minimalistycznych kadrów przecinanych nagłymi aktami przemocy. (Wielokrotnie wstrzymywałam oddech.) Być może jest to film o końcu starego. Zachód słońca właśnie nadchodzi. Stare przemija i jeszcze nie wiadomo co się wyłoni. Rozpadają się znane wzorce. Pojawia chaos.
Sundown. Słońce jednak zachodzi.
Droga niedaleko mojego domu. Zachód słońca był z drugiej strony.
A potem obejrzałyśmy film.
Sundown, reż Michel Franco
Bogata angielska rodzina spędza wakacje w luksusowym hotelu w meksykańskim Acapulco. Dramatyczna wiadomość sprawia, że urlop musi zostać skrócony ale na lotnisku Neil (Tim Roth) niespodziewanie oznajmia bliskim, że zapodział paszport i nie może wsiąść do samolotu.
Mężczyzna nie wraca jednak do hotelu…
Dawno żaden film nie trzymał mnie tak w napięciu. Pełen kontrastów i minimalistycznych kadrów przecinanych nagłymi aktami przemocy. (Wielokrotnie wstrzymywałam oddech.)
Być może jest to film o końcu starego. Zachód słońca właśnie nadchodzi. Stare przemija i jeszcze nie wiadomo co się wyłoni. Rozpadają się znane wzorce. Pojawia chaos.
Być może jest to film o kryzysie męskości.
Przemijaniu.
O tym co czyni nas szczęśliwymi.
Pieniądze? Relacje?
Być może jest to film o pustce.
Samotności wobec tego co powyżej.
Nie wiem.
Ale bardzo kojąco brzmiała opowieść Yaloma którego książkę czytałam w nocy.
(Dar terapii. List otwarty do nowego pokolenia terapeutów i ich pacjentów).
Yalom wspomina swoją dawną pacjentkę, która w wieku dojrzewania wiodła długą, gorzką i beznadziejną walkę ze swoim ojcem. Spragniona jakiejś formy pojednania z nadzieją czekała na wyjazd do college’u: ojciec miał ją zawieźć samochodem i mieli spędzić ze sobą czas tylko we dwójkę. Jednakże ta długo wyczekiwana podróż okazała się katastrofą. Ojciec zachowywał się dokładnie tak jak zawsze i całą drogę psioczył na brzydki i zaśmiecony potok wzdłuż drogi. Ona zaś nie widziała żadnych śmieci w pięknym czyściutkim strumyczku. Resztę podróży spędzili milcząc każde odwrócone w swoją stronę.
Jakiś czas później jechała tą samą drogą. Ku swojemu wielkiemu zdumieniu spostrzegła wówczas dwa strumienie - po jednym z każdej strony drogi. Tym razem to ona prowadziła. Strumień, który widziała przez okno kierowcy był dokładnie tak brzydki i zaśmiecony jak go opisywał ojciec.
Było już jednak za późno. Ojciec od dawna już nie żył.
…
Patrz przez okno drugiego człowieka. Próbuj widzieć świat tak, jak go widzi drugi człowiek.
Próbuj. Jakkolwiek próbuj.
Droga niedaleko mojego domu. Zachód słońca był z drugiej strony.
A potem obejrzałyśmy film.
Sundown, reż Michel Franco
Bogata angielska rodzina spędza wakacje w luksusowym hotelu w meksykańskim Acapulco. Dramatyczna wiadomość sprawia, że urlop musi zostać skrócony ale na lotnisku Neil (Tim Roth) niespodziewanie oznajmia bliskim, że zapodział paszport i nie może wsiąść do samolotu.
Mężczyzna nie wraca jednak do hotelu…
Dawno żaden film nie trzymał mnie tak w napięciu. Pełen kontrastów i minimalistycznych kadrów przecinanych nagłymi aktami przemocy. (Wielokrotnie wstrzymywałam oddech.)
Być może jest to film o końcu starego. Zachód słońca właśnie nadchodzi. Stare przemija i jeszcze nie wiadomo co się wyłoni. Rozpadają się znane wzorce. Pojawia chaos.
Być może jest to film o kryzysie męskości.
Przemijaniu.
O tym co czyni nas szczęśliwymi.
Pieniądze? Relacje?
Być może jest to film o pustce.
Samotności wobec tego co powyżej.
Nie wiem.
Ale bardzo kojąco brzmiała opowieść Yaloma którego książkę czytałam w nocy.
(Dar terapii. List otwarty do nowego pokolenia terapeutów i ich pacjentów).
Yalom wspomina swoją dawną pacjentkę, która w wieku dojrzewania wiodła długą, gorzką i beznadziejną walkę ze swoim ojcem. Spragniona jakiejś formy pojednania z nadzieją czekała na wyjazd do college’u: ojciec miał ją zawieźć samochodem i mieli spędzić ze sobą czas tylko we dwójkę. Jednakże ta długo wyczekiwana podróż okazała się katastrofą. Ojciec zachowywał się dokładnie tak jak zawsze i całą drogę psioczył na brzydki i zaśmiecony potok wzdłuż drogi. Ona zaś nie widziała żadnych śmieci w pięknym czyściutkim strumyczku. Resztę podróży spędzili milcząc każde odwrócone w swoją stronę.
Jakiś czas później jechała tą samą drogą. Ku swojemu wielkiemu zdumieniu spostrzegła wówczas dwa strumienie - po jednym z każdej strony drogi. Tym razem to ona prowadziła. Strumień, który widziała przez okno kierowcy był dokładnie tak brzydki i zaśmiecony jak go opisywał ojciec.
Było już jednak za późno. Ojciec od dawna już nie żył.
…
Patrz przez okno drugiego człowieka. Próbuj widzieć świat tak, jak go widzi drugi człowiek.
Próbuj. Jakkolwiek próbuj.