W drodze przez pustynię cz. 5. (Do widzenia Maroko...)
Wdech. Wydech. Robię stop klatkę w moim sercu. Zapamiętuję. Wszytko co najważniejsze zostaje ze mną.
Na początku nad ranem budził mnie śpiew Muezzinów.
Wegetariański tajine wszędzie smakował inaczej. (Zapachy wciąż mieszają się i bulgoczą we mnie.)
A potem jedziemy w stronę słońca. Powietrze staje się coraz bardziej rozgrzane.
(Pustynia zachwyca.)
Zamglone powietrze unosi się nad ziemią.
Niemiłosierny żar.
Cisza totalna.
Mieszkamy na samym końcu, potem już tylko
morze wydm i piasku.
Do granicy z Algierią jest około 50 km.
Śnię tutaj dziwne sny a na niebie gwiazdy układają się w inne wzory niż nad moim pyskowickim mieszkankiem.
Pustynna Joga z Kamą orzeźwia.
(Zazwyczaj praktykuję w Stacji Kultury w Pyskowicach albo na Zamku w Toszku albo u siebie na macie. Zazwyczaj jestem w roli nauczycielki jogi a tutaj w roli uczennicy, miła zmiana.) Kama Watychowicz dziękuję!
Wdech. Wydech. Robię stop klatkę w moim sercu. Zapamiętuję. Wszytko co najważniejsze zostaje ze mną.
Do widzenia Maroko...
Wegetariański tajine wszędzie smakował inaczej. (Zapachy wciąż mieszają się i bulgoczą we mnie.)
A potem jedziemy w stronę słońca. Powietrze staje się coraz bardziej rozgrzane.
(Pustynia zachwyca.)
Zamglone powietrze unosi się nad ziemią.
Niemiłosierny żar.
Cisza totalna.
Mieszkamy na samym końcu, potem już tylko
morze wydm i piasku.
Do granicy z Algierią jest około 50 km.
Śnię tutaj dziwne sny a na niebie gwiazdy układają się w inne wzory niż nad moim pyskowickim mieszkankiem.
Pustynna Joga z Kamą orzeźwia.
(Zazwyczaj praktykuję w Stacji Kultury w Pyskowicach albo na Zamku w Toszku albo u siebie na macie. Zazwyczaj jestem w roli nauczycielki jogi a tutaj w roli uczennicy, miła zmiana.) Kama Watychowicz dziękuję!
Wdech. Wydech. Robię stop klatkę w moim sercu. Zapamiętuję. Wszytko co najważniejsze zostaje ze mną.
Do widzenia Maroko...