Niech umysł pokłoni się sercu...

Książka ,,Po rozstaniu” izraelskiej pisarki Zeruya Shalev szarpie mną do bólu (nie, nie to nie jest egzaltacja - książka jest tak właśnie napisana za co autorka została przez recenzentów nazwana - za bardzo emocjonalną, za bardzo kobiecą, typowo kobiecą, emocjonalnie labilną, błądząca a ja to myślę, że nie każdy ją zrozumie i ach co to za kobieca literatura jest, te duszne sytuacje, i piekło rozstania, melodramat i banał taki owaki, niech się ta pani ogarnie w końcu!)
Siedzę na tarasie ósmego piętra w Palermo czytam dwie książki równocześnie i łyżeczką wyjadam humus z plastikowego pojemniczka.

Słońce pada na mój lewy policzek.

Książka ,,Po rozstaniu” izraelskiej pisarki Zeruya Shalev szarpie mną do bólu (nie, nie to nie jest egzaltacja - książka jest tak właśnie napisana za co autorka została przez recenzentów nazwana - za bardzo emocjonalną, za bardzo kobiecą, typowo kobiecą, emocjonalnie labilną, błądząca a ja to myślę, że nie każdy ją zrozumie i ach co to za kobieca literatura jest, te duszne sytuacje, i piekło rozstania, melodramat i banał taki owaki, niech się ta pani ogarnie w końcu!)

,,Jego głos jest grzmiący i pełen nagany, jakbym nie tylko ja siedziała teraz przed nim, jedyna córka, ale tłum kobiet, masowy, rewolucyjny ruch, zagrażający jego spokojowi ducha, ruch, który należy zdławić wszelkimi dostępnymi sposobami. Czy to ostateczne? - pyta, spodziewając się, że sam fakt zadania pytania tak przejmującym tonem sprawi, że natychmiast zaprzeczę, będzie mógł szybko zakończyć spotkanie i wrócić do swoich spraw.”

Od strony nieba słychać krzyki mew, na dole ktoś głośno opowiada swoją historię. Wychylam się przez balustradę ale widzę tylko dachy budynków i balkony pełne kwiatów.

,,Dobrze wiemy, że każda podróż jest złudzeniem, a każda opowieść o podróży - kłamstwem. Nie widzimy, tylko wierzymy, że widzimy, a zresztą wzrok z natury wprowadza nas w błąd. To dlatego Jan od Krzyża pisał, że nie podróżujemy po to, by widzieć, lecz żeby nie widzieć - czyli po to, by próbować dosięgnąć czego innego niż gładka i ulotna powierzchnia rzeczy, by zobaczyć siebie w świetle płynącym skądinąd. (,,Alfabet zakochanego w Indiach”, pożyczyłam od Oli)

Słońce oświetla teraz mój prawy policzek.
Jest poniedziałek.
Łyk dobrej kawy.

Poniedziałek na Sycylii.

Niech w sposób symboliczny umysł pokłoni się sercu.
(Joga u Kamy jest dla mnie wielką jogiczną lekcją pokory).

Ale też po raz pierwszy od dłuższego czasu ,,Ta Joga” przynosi mi głębokie wzruszenie. Takie, które czuję w moim kobiecym emocjonalnym i labilnym sercu. I dobrze mi z tym🧘♂️

Ps Fotka by Kama Watychowicz z wycieczki do Cefalù ❤️
Luty 2020 r.
Katarzyna Szota-Eksner
Geek Factory